Dron i Różaniec
Pan Jacek Bartosiak wielokrotnie wypowiadał się o konieczności modernizacji polskiej floty, której trzonem powinny być okręty podwodne wyposażone w broń rakietowa przynajmniej średniego zasięgu. Nie ma właściwie znaczenia czy byłyby to rakiety manewrujące czy balistyczne, są to mało istotne szczegóły techniczne. Oczywiście wraz z rozbudową floty podwodnej idzie rozbudowa floty nawodnej. Jaki jest dzisiejszy stan floty każdy widzi. Chyba najlepszą ilustracją jest przeniesienie dowództwa Marynarki Wojennej z Gdyni do Warszawy. Zawsze będę twierdził, że Bareja obok Norwida, Słowackiego i Mickiewicza jest wieszczem narodowym!
Głębokiej modernizacji i przebudowy wymagają także wojska lądowe. Dziś Polska posiada około 3 dywizji o niewiadomych zdolnościach bojowych. Kto wie może uda im się obronić Mierzeje Wiślaną przez 3 dni?! Ale czy jest wśród nas poeta pokroju Gałczyńskiego? Wątpię! Aby mieć pełną perspektywę stanu polskich sił zbrojnych, warto sięgnąć po traktat pokojowy jaki zaproponowali Polsce Rosjanie podczas wojny w 1920 roku. Niby dokument wiekowy, a jakże na czasie?!
Lotnictwo, które ma bronic polskiego nieba...; przypomnę, że w 1939 roku mieliśmy 32 samoloty bombowe PZL 37 "Łoś". Całkowicie polska konstrukcja, polska myśl techniczna, samoloty którymi się chlubimy po dziś dzień. Teraz mamy mieszaninę sprzętu rosyjskiego i 48 amerykańskich samolotów F-16. Polski przemysł lotniczy leży i kwiczy. Właściwie nie istnieje. Polska nie produkuje nawet ogumienia do tych F-16, mimo podpisanych umów offsetowych. W razie konfliktu nasze lotnictwo zostanie uziemione w przeciągu 24 godzin. Co się z nim stanie można zobaczyć śledząc konflikt na Ukrainie, podczas którego lotnictwo ukraińskie już na samym początku straciło możliwość obrony przestrzeni powietrznej dosłownie całego kraju. W razie konfliktu to samo spotka Polskę.
Wojska rakietowe to muzeum. Obrona przeciwlotnicza nie istnieje. System wczesnego ostrzegania, nie istnieje. Wojska obrony elektronicznej kraju, nie istnieją. Ale fajnie wygląda muzeum na corocznej pardzie w sierpniu! Całe szczęście, że są jeszcze kółka różańcowe, bo bez modlitwy i boskiej opatrzności będzie kompletna tragedia.
Odbudowa i modernizacja polskich sił zbrojnych to proces na lata i pochłonie olbrzymie środki. Budowa okrętu podwodnego zajmuje około 2 do 3 lat, szkolenie załogi około 2 lat. Utrzymanie floty w dobrej gotowości bojowej kosztuje majątek. Rady Pana Bartosiaka są dobre i cenne, ale nie realne. Czy w takim razie pozostaje nam jedynie różaniec?
Opatrzność boska nie zna granic i roztacza nad nami swoja opiekę. Polska nie musi wydawać olbrzymich sum aby skutecznie bronic swoich granic. Co więcej Polska może w szybkim czasie pozyskać atuty liczące się na arenie międzynarodowej. 19 sierpnia 2014 o godz. 5:15:00 wszedł na orbitę satelita Heweliusz. Mało seksowny sześcian o wymiarach 20x20x20 centymetrów. Niby nic, ale....co taki sześcian może nam dać? Do sześcianu można upchać wszystko, co nam wyobraźnia podsunie. Nanosatelita może uniezależnić polskie siły zbrojne od obcych systemów GPS i telekomunikacyjnych. Nanosatelita jest bardzo trudny w lokalizacji przez siły przeciwnika a działający w "rojach" jest praktycznie nie do zniszczenia. Nanosatelity można używać do zagłuszania wrogich systemów komunikacji satelitarnej, do rozpoznania, łączności bojowej, sterowania dronami oraz minami morskimi. Można stworzyć mobilny system nanosatelitów wystrzeliwany z systemów rakietowych. Mobilne systemy rakietowe są bardzo trudne w lokalizacji i neutralizacji.
O dornach jako broni niezbędnej na dzisiejszym polu walki mówi się codziennie. Drony to jednak nie tylko systemy powietrzne, ale także nawodne, podwodne i naziemne. Drony podwodne są niezwykle trudne w wykryciu. Okręt podwodny wyposażony w wielozadaniowe zestawy podwodnych dronów, nie tylko jest się wstanie rozszczepić, tworząc w ciągu kilku minut podwodną flotylle niezmiernie trudną do lokalizacji i neutralizacji, ale w połączeniu z nanosatelitami staje się bronią bardzo grozną i skuteczną, odporną na zniszczenie. Nawet po zatopieniu okrętu matki, drony mogą być operowane przez centrum dowodzenia oddalone o tysiące kilometrów własnie dzięki nanosatelitom. Drony podwodne są wstanie zablokować porty, a nawet dostęp do całych wybrzeży. Mogą warować przyczajone całymi latami.
Nanosystemy są relatywnie tanie i szybkie w produkcji. W Polsce mamy bardzo dużo bardzo zdolnych, młodych inżynierów, którzy tylko marzą o zrealizowaniu swoich pomysłów rodem z literatury SiFi. Linie produkcyjne nanosytemow mogą być na tyle proste, że naciski polityczne wszelakich Gajowych Bronków, Koziejów, innych sierot po PRL będą nieskuteczne. Nanosatelity mogą być wykorzystywane w telefonii komórkowej na szeroka skale, a to pozwoli je dodatkowo zabezpieczyć od politycznych sabotaży. Technologia zazwyczaj jest odporna na idiotów, a to z tego powodu, że taki Bronek, Szogun, Donek i "Bolek" jej po prostu nie rozumieją. System może posiadać architekturę, która pozwala na szybkie przeprogramowanie cywilnych nanosatelitow na system wojskowo-obronny.
Nanotechnologie są wstanie szybko i tanio zwiększyć siłę rażenia naszego wojska, a zarazem wielokrotnie zwiększyć zdolność przetrwania naszych sił zbrojnych na polu walki. Owszem, nadal będzie potrzebny czołg, piechur, karabin, okop, ale nie zapominajmy też o sile odstraszania. Przeciwnik, który będzie miał świadomość, że taki Primorsk może zostać zablokowany na lata przez roje autonomicznych podwodnych dronów, sterowanych przez roje autonomicznych nanosatelitow wielkości pudełka na buty, będzie czul respekt. Systemy bojowe oparte na nanotechnologiach będą doskonałą kartą przetargowa w negocjacjach z naszymi kochanymi sojusznikami co nam podarowali Teheran, Jałtę i Linie Curzona, a na których zawsze możemy liczyć, jak we wrześniu 1939 roku.
Paweł Szymański
No comments:
Post a Comment